Intensywne opady śniegu w kwietniu 2017 w indyjskiej części Himalajów pokrzyżowały nasze plany dalszej podróży z Leh w Ladakhu. W pierwszych dniach maja obydwie drogi – Leh-Srinagar i Leh-Manali były wciąż zamknięte. Musieliśmy przelecieć samolotem do Srinagaru, następnie po spędzeniu paru dni w okolicach Dharamsali zdecydowaliśmy udać się znów na północ. Przemieszczaliśmy się publicznymi autobusami. Droga do Doliny Spiti zajęła nam 3 doby.
Mandi
Pierwszym etapem podróży było Mandi – hinduskie miasto malowniczo usytuowane nad rzeką Beas. Mandi jest miastem świątyń, jest ich około 300, w większości poświęconych Sziwie i jego żonie – Kali. Są niewielkich rozmiarów, rozrzucone głównie na brzegach rzeki. Niestety mieliśmy okazję obejrzeć tylko kilka z nich. Do miasta dotarliśmy w strugach deszczu, który padał intensywnie przez kilka godzin. Oprócz świątyń jest tam także pałac i nietypowy rynek z „zatopionym” bazarem umiejscowionym poniżej poziomu ulic. Mandi jest całkiem przyjemnym miejscem, rzadko odwiedzanym przez podróżników, byliśmy tam chyba jedynymi turystami.
Do Reckong Peo
Następnego dnia rano wsiedliśmy do autobusu jadącego w kierunki Reckong Peo, stolicy dystryktu Kinnaur. Kinnaur to górzysta kraina granicząca ze wschodnią granicą Tybetu. Niższe partie regionu, przez które początkowo przejeżdżaliśmy to zielone, zalesione stoki. Porastają je sosny, jodły, cyprys i rododendrony a także drzewa liściaste charakterystyczne dla klimatu umiarkowanego: dęby, klony, olchy. Kinnaur jest również krainą sadów, głównie jabłkowych, ale uprawia się tam też morele i brzoskwinie. Symbolem fauny regionu jest pięknie wybarwiony ptak – olśniak himalajski – mieliśmy okazję widzieć go kilkukrotnie; przypomina nieco bażanta.
Sielankowe widoki zielonych stoków towarzyszyły nam do momentu wjechania w dolinę rzeki Sutlej. Tam pejzaż zmienił się diametralnie, przechodząc w surowy górski wąwóz, który ciągnął się aż do Spiti, gdzie dotarliśmy 2 dni później.
Droga jest do Reckong Peo jest dosłownie wycięta wśród litych skał. Nie widać żadnej roślinności, tylko szary pył i kompletnie nagie zbocza. Dołem płynie Sutlej. Nie – nie wygląda jak w opisie z przewodnika Lonely Planet – czytaliśmy tam jakiś bełkot o leniwych meandrach. Jest raczej jak mityczny Styks: wielkie masy wzburzonej wody o brunatno-stalowym kolorze przemieszczają się z ogromną siłą.
Zabudowania wzdłuż drogi to głównie budynki elektrowni wodnych, czasem jakieś osiedla złożone z paru bloków dla ich pracowników, jednostki wojskowe i oddziały zajmujące się utrzymaniem dróg w Himalajach. Dziwna mieszanka surowej natury z industrialnymi konstrukcjami mającymi służyć ujarzmieniu jest mocy.
Asfaltowa nawierzchnia drogi co chwilę urywała się i autobus wjeżdżał na szutrowe odcinki, przejechanie 20 kilometrów zajmowało około godziny. Pył wdzierał się do środka przez kilkucentymetrowe szpary w oknach i drzwiach. Jazda była monotonna i męcząca.
Po kilkunastu godzinach dotarliśmy do Reckong Peo, a pół godziny później byliśmy w położonej nieco wyżej Kalpie. Widoki wynagrodziły nam trudy podróży.

Kalpa i góra Kinner Kaliash
Kalpa i góra Kaliash (która nie jest TĄ górą Kaliash)
Kalpa jest małą osadą na wzgórzu tuż nad Reckong Peo. Góruje nad nią potężny masyw górski, wśród którego wyróżnia się stromy szczyt Kinner Kaliash. W Kalpie są 2 świątynie: buddyjska i hinduistyczna. Obydwie są współczesne i same w sobie nie są szczególnie interesujące, ale tworzą zwartą grupę architektoniczną efektownie prezentującą się na tle himalajskiego krajobrazu.

Hindiustyczna świątynia w Kalpie
Mieszkańcy Kinnauru są hinduistami lub buddystami, spora część z nich wyznaje też specyficzną mieszankę obydwu tych religii. Ubierają się w charakterystyczne nakrycia głowy z zielonego filcu, noszą je zarówno kobiety jak i mężczyźni. Kinnaur słynie również z pięknych wełnianych szali tkanych w geometryczne motywy.

Buddyjska świątynia w Kalpie

Kinnaurczycy
Góra Kaliash, tak dobrze widoczna z Kalpy nazywa się tak samo, jak jej najsłynniejsza imienniczka – święta góra w Tybecie, spod której wypływają wielkie rzeki w Azji: Indus, Saltedź (przepływająca przez Kinnaur) i Brahmaputra. Podobnie jak i tamta – jest uważana za zimową siedzibę Sziwy. W kierunku obu wyruszają corocznie pielgrzymki wiernych. W Tybecie szlak wiedzie tylko wokół góry (próby zdobycia szczytu uważana są za profanację). Natomiast w Kinnaurze niektórzy pielgrzymi docierają tuż pod wieńczącą szczyt pionową skałę czczoną przez hinduistów jako lingam Sziwy.
Ta zajmująca 2 dni wyprawa na wysokość 6050 metrów uważana jest za jeden z najtrudniejszych i najbardziej niebezpiecznych szlaków w całym rejonie Himachal Pradesh.
Pozwolenia do Doliny Spiti
W Kalpie zatrzymaliśmy się na 2 noce – musieliśmy załatwić permity umożliwiające nam wjechanie do Spiti. To rejon graniczący z chińskim Tybetem, cudzoziemcy mogą tu przebywać tylko na podstawie zezwolenia. Jest ono ważne 2 tygodnie, w razie potrzeby można je przedłużyć.
Załatwienie permitów w biurze w Reckong Peo zajmuje około godziny. Nie potrzeba mieć zdjęcia. Dokumenty sprawdzane są w punktach kontrolnych, trzeba wysiadać z autobusu, a żołnierze wpisują przyjezdnych do książki. Przy wyjeździe na ostatnim posterunku jest się z tej książki wykreślanym.