Wyjazd na północny wschód Turcji może oznaczać wyjście poza strefę komfortu. Pod koniec września, kiedy reszta kraju grzeje się jeszcze w śródziemnomorskich upałach tu jest zimno i potrafi lać jak z cebra. Podróżowanie wymaga pokonywania dużych odległości, a jedzenie i spanie nie zawsze jest takie fajne jak na komercyjnym południu. Zatem po kiego grzyba się tam pchać? Bo to już Wschód pełną gębą. W dodatku prawie bez turystów. Bo jest pięknie. I jest wyjątkowo.
Zatem koniecznie jedźcie do północno-wschodniej Turcji, jeżeli:
- chcecie zobaczyć bardzo „nieturystyczne” miasta, które pławią się w sennej, nostalgicznej atmosferze. Przechadzają się po nich sfory wspaniałych owczarków anatolijskich, a przesiadujący w ulicznych herbaciarniach mężczyźni grzeją się w cieple dymiących koksowników,
- jesteście w stanie ze stoickim spokojem przyjąć fakt, że w pokojach hotelowych ZAWSZE będzie unosił się nieodłączny zapach papierosów,
- lubicie ormiański chleb – lawasz cienki jak naleśnik, zawsze świeży i gorący,
- chcecie podziwiać surowe krajobrazy i niesamowite ruiny Ani – dawnej stolicy Armenii, nazywanej miastem 1001 kościołów i 40 bram,
- i wreszcie: zobaczyć absolutnie fenomenalny widok Araratu okrytego śniegiem, wyrastającego z samego środka zielonej równiny.
Erzurum
Zaczynamy w Erzurum położonym na niemal 2 000 m n.p.m. i uważanym za najzimniejsze miasto w całej Turcji. Jeden popołudniowy spacer wystarcza, żeby rzucić okiem na najważniejsze zabytki miasta. Nie jest ich dużo, gdyż większość została zniszczona podczas trzęsienia ziemi w 1859 r.
Muzułmańska architektura w północno-wschodniej Turcji jest prosta i surowa. Brak jej przepychu i finezji rodem ze Stambułu czy Iranu. Dekoracje są oszczędne a sama forma raczej ciężka i masywna. Niektóre budowle na przykład seldżuckie grobowce türbe bardziej przypominają ormiańskie kościoły, niż architekturę islamu.
Najbardziej charakterystycznym symbolem Erzurum jest Medresa Dwóch Minaretów wzniesiona w 1253 r. Do budynku wchodzi się przez rzeźbiony portal. Dziedziniec medresy otoczony jest efektownymi arkadami. Na obydwu poziomach mieszczą się cele dla studentów i nauczycieli, dodatkowo kompleks zawiera pomieszczenie wykorzystywane jako meczet. Charakterystyczne minarety prawdopodobnie nigdy nie zostały ukończone lub uległy zniszczeniu. Budynek medresy połączony jest z dwunastobocznym mauzoleum należącym prawdopodobnie do Hundi Hatun – córki sułtana – fundatora medresy. W pobliżu, wśród budynków osiedla można zobaczyć trzy podobne grobowce.
Zamek w Erzurum był wielokrotnie niszczony podczas częstych trzęsień ziemi, zachowały się jego fragmenty uzupełnione częściowo zrekonstruowanymi murami. Krótką listę zabytków miasta dopełniają Rustem Pasa Carsisi – ciekawy budynek mieszczący mały kryty bazar wraz z kerawanserajem i medresa Yakutiye z 1310 r.
…w drodze z Erzurum do Kars
Wspaniałe widoki to creme de la creme podróżowania po wschodniej Anatolii. Warto czasem zboczyć z głównej trasy. W ten sposób udało nam się zobaczyć unikalne formacje skalne w Naraman. Wśród krajobrazu, który w zasadzie wszędzie jest bardzo piękny i zróżnicowany czasem pojawiają się geologiczne perełki jak wielokolorowe pagórki przypominające Tęczową Górę w Peru.
Kars
Słowo „Kar” po turecku oznacza śnieg, chociaż mi to miasto bardziej będzie się kojarzyć z deszczem, który lał przez całą noc aż do późnego przedpołudnia.
Kars ma skomplikowaną historię w trakcie której przechodził z rąk do rąk różnych władców: należał do Armienii, Bizancjum, Mongołów, Persów i Gruzinów. Od 1877 do 1917r. rządzili nim Rosjanie. Od 1920 r. należy do Turcji. Jego współcześni mieszkańcy są etnicznie zróżnicowani: są wśród nich głównie Kurdowie, Azerowie i Turcy.
Podobnie jak w Erzurum w Kars nie ma zbyt wielu zabytków. Najstarszym i zdecydowanie najciekawszym obiektem jest ormiański Kościół Apostołów z 913 r. (aktualnie przekształcony w meczet i zamknięty na cztery spusty). Ma prostą, bębnową konstrukcję. Główną dekoracją jest fryz okalający z kopułę z płaskorzeźbami przedstawiającymi uproszczone sylwetki 12 apostołów.
Nad starą częścią miastem góruje dobrze zachowana twierdza. W jej pobliżu znajduje się kamienny most nad rzeką Kars i sąsiadujące z nim hammamy. W mieście zachowało się sporo budynków wybudowanych przez Rosjan, w tym mała cerkiew zamieniona w meczet.
Kars jest miastem psów. Spotkacie je wszędzie, a zwłaszcza w pobliżu bazaru mieszczącego głównie mięsne jatki. Ogromne owczarki anatolijskie i ich mieszańce przemieszczają się po ulicach pojedynczo albo stadami. Są bardzo spokojne i stateczne. Na szczęście traktuje się je tu nieco lepiej, niż w innych częściach Turcji.
Ani
Przed południem opuszczamy deszczowy Kars i udajemy się w kierunku ormiańskiej granicy, do ruin Ani. Przejeżdżamy przez surowe wyżyny, kompletnie pozbawione drzew. Żółte trawy i kamienne rumowiska. Czasem mijamy zagrody stojące samotnie wśród stepu. Stada owiec, kóz i koni. Gęsi spacerujące przez błotniste obejścia pod czujnym okiem wielkich owczarków.
Kiedy wysiadamy przy ruinach miasta temperatura wynosi 5 stopni i wieje lodowaty przenikliwy wiatr. Wyciągamy z bagażnika wszystkie ciepłe ubrania, jaki zabraliśmy. Zaczynam żałować, że nie wzięłam czapki a nawet cienkich rękawiczek. Momentami zacina deszcz. Wtedy chowamy się wśród pozostałości jakiś większych budowli. Krótkotrwałą ulewę udaje nam się przeczekać w katedrze. Nie ma innych żadnych zwiedzających. Jesteśmy sami.
Historia Ani
W olbrzymim skrócie przedstawia się ona tak: od 916 r. Ani było stolicą Armenii rządzonej przez dynastię Bagratydów. W okresie największej świetności, za rządów króla Gagika I (989–1020) w mieście zamieszkiwało ponad 100 000 ludzi. W trakcie swojej burzliwej historii Ani przechodziło pod władzę Bizancjum, a potem seldżuckiej Turcji i Gruzji. Spustoszenia miasta dokonał najazd Mongołów w 1250 r., który sprawił, że wszyscy pozostali przy życiu mieszkańcy opuścili miasto. W 1319 r. silne trzęsienie ziemii dopełniło puli zniszczeń.
Pozostałości miasta uległy zapomnieniu, aż do XIX wieku. Wtedy to romantyczne, trudno dostępne ruiny zaczęły przyciągać pojedynczych, głównie angielskich podróżników. Potem Rosjanie rozpoczęli na terenie Ani systematyczne prace archeologiczne. Kres położyło im przejęcie przez Kars i okolic przez Turcję w 1920 r. Niestety od tego czasu ruiny bywały systematycznie grabione i dewastowane. W 2016 r. wpisano Ani na listę zabytków UNESCO. Niektóre obiekty zostały zabezpieczone rusztowaniami.
Ilość interesujących budowli w Ani jest ogromna. W skład kompleksu wchodzą nie tylko mury pozostałości kościołów i klasztorów ale także ruiny zaratustriańskiej świątyni ognia, meczetu, mostów, obronnej cytadeli, pałaców i skromniejszych siedzib. Doskonałym źródłem szczegółowych informacji o poszczególnych obiektach jest strona http://virtualani.org/
Najlepiej zachowany jest kościół św. Grzegorza Odkupiciela – jedna z nowszych budowli Ani, bo wzniesiona w 1215r. podczas epoki gruzińskiego panowania nad miastem. Fundatorem świątyni był bogaty i wpływowy kupiec Tigran Honents.
Jest to jedyny kościół w którym zachowały się duże fragmenty fresków, niestety ich aktualny stopień zniszczenia nie wynika tylko z działania czynników atmosferycznych, a celowej i systematycznej dewastacji.
Nie do wszystkich miejsc kompleksów można wejść. Nie ma dostępu do pałacu i kościołów znajdujących się w obrębie cytadeli.
Nie ma również możliwości zwiedzania jaskiń wydrążonych w zboczach kanionów rzek otaczających miasta. Wokół nich narosło wiele legend, nawet takie o istnieniu drugiego, podziemnego miasta. Aktualnie nie prowadzi się żadnych badań tych terenów. Wbrew temu, co napisano w przewodniku, jaskinie były wykorzystywane nie tylko do celów gospodarczych. W ich wnętrzach znajdują się również wykute w skałach kościoły, kaplice i grobowce.
Ararat
Noc po zwiedzaniu Ani spędziliśmy w Dogubayazit – małym miasteczku przy granicy z Iranem. Kiedy dotarliśmy było pochmurno i zapadał już zmrok. Ale rano obudził nas taki widok:
Widok Araratu towarzyszył nam przez sporą część podróży. Najefektowniej biblijna góra prezentowała się z szosy w kierunku Wan. Ararat ma 5137 m n.p.m., a jego wysokość względna jest większa niż Mount Everestu.
W pobliżu Dogubayazit znajduje się jedno z najbardziej ikonicznych miejsc całej Turcji – pałac Ishaka Paszy. Ulokowany jest u podnóża malowniczej grupy skał tworzących pionowy mur o postrzępionych graniach. W tle widać fragment zaśnieżonego Araratu. W okolicy pałacu znajduje się meczet z XV wieku i pozostałości twierdzy.
Sam pałac jest niezbyt stary (z XVIII/XIX wieku), ale w swoim otoczeniu wygląda bardzo efektownie. Niestety, w tym miejscu nagle i w dużej ilości pojawiają się autokary, wycieczki, instagramerki i pryska czar samotnej podróży przez odległe rubieże.
Wschodnia Turcja praktycznie:
- wschodnią Turcję zwiedzaliśmy wygodnie – samochodem. Do codziennego pokonywania są duże odległości. Drogi w doskonałym stanie i prawie puste. Sytuacja zmienia się w zatłoczonych i chaotycznych miastach, gdzie parkowanie nierzadko graniczy z cudem (a hotele zazwyczaj lokowanie są w samych centrach). Czasem pomaga obsługa hoteli. Paliwo prawie o połowę tańsze niż w Polsce.
- korzystaliśmy z lokalnej sieci wypożyczalni Windycar. Nie mamy zastrzeżeń. Samochód był nowy a obsługa bardzo profesjonalna. Cena: za 3 tygodnie z pełnym ubezpieczeniem dla 2 kierowców (przy odbiorze w Ankarze i zwrocie w Adanie) zapłaciliśmy 800 USD. Wszystko załatwiliśmy on-line z Polski.
- na terenie Turcji nie działa booking.com, ale można z niego korzystać, po instalacji VPNa. Jednak te same obiekty na hotels.com zazwyczaj są nieco tańsze.
- bilet do rui Ani kosztuje 22 liry (wrzesień 2021). Otwarte we wszystkie dni tygodnia w godz. 8-19.00 (zimą od 1.10 do 1.04. w godz. 8-17.00).
- z Kars do Ani można się także dostać dolmusem.
- Dogubayazit – widok z okien na Ararat mieliśmy z Star Apart Hotel – ekonomiczny hotel w quasi peerelowskim bloku, ale bez proszenia dali nam na pokój najwyższym piętrze.