Rejs z Luksoru do Asuanu wydarzył się przez czysty przypadek. Nie brałam go pod uwagę planując podróż do Egiptu, gdyż uważałam, że: a) jest to bardzo droga impreza, b) nierozerwalnie łączy się w udziałem w jakiś żenujących imprezach typu kolacje w strojach wieczorowych, dancingi itp. Ale jednak…
Na stacji kolejowej w Luksorze, kiedy wysiadaliśmy z pociągu z Kairu podszedł do mnie jakiś facet i wcisnął mi skserowaną ulotkę, nalegając, abym ją koniecznie przyjęła i zachowała. Pomyślałam, że to zwykła oferta wycieczek z przewodnikiem po okolicznych świątyniach, która wkrótce wyląduje w hotelowym koszu. Zapomniałam o niej i przez parę dni leżała sobie gdzieś na dnie mojej przepastnej torby.
Przez dwa dni zwiedzaliśmy zachodni brzeg Luksoru i Karnak. Następnie planowaliśmy przenieść się do wschodniej części miasta i obejrzeć tamtejsze zabytki (Doliny Królów i Królowych i świątynię Hatszepsut). Kolejnym etapem miał być Asuan. Pociągiem.
Co po poprzednich doświadczeniach z kolejami egipskimi średnio nam się uśmiechało. Bo podróż z Kairu do Luksoru była długa i żmudna. „Ekspres” wlókł się nieprzeciętnie zatrzymując co chwila nawet na najmniejszych stacjach i zaliczając 3 godziny spóźnienia. Widoki były dość monotonne i nie tak porywające jak sobie wcześniej wyobrażałam.
Jednocześnie, mieszkając w Luksorze i codziennie przechadzając się nad Nilem poczułam ochotę żeby chociaż przez chwilę przepłynąć się jakimś środkiem wodnej lokomocji. Tyle, że myślałam o bardziej ekologicznej i ekonomicznej opcji, czyli feluce.
I w zasadzie przypadek sprawił, że jednak sięgnęłam po tą ulotkę. I zobaczyłam tam: rejs do Asuanu: 3 dni/2 noce 85 dolarów za osobę. Wydało nam się to podejrzanie tanio, ale zaryzykowaliśmy i napisaliśmy na podanego w kontakcie Whatsappa (firma nie miała żadnego biura w mieście). Natychmiast dostaliśmy odpowiedź, że rejsy są dostępne każdego dnia, a cena jest faktycznie taka jak na ulotce i obejmuje podróż pięciogwiazdkowym statkiem z postojami przy świątyniach w Edfu i Kom Ombo (bilety wstępu we własnym zakresie) oraz wyżywienie all inclusive. Do potwierdzenia rezerwacji mieliśmy tylko wysłać zdjęcia skanów paszportów, płatność w gotówce miała nastąpić już na pokładzie. Zdecydowaliśmy się będąc przekonanym, że wylądujemy na jakieś starej, śmierdzącej krypie i przez 3 dni z rzędu będziemy jeść makaron z koncentratem pomidorowym.
O umówionej godzinie spotkaliśmy się z agentem, który podwiózł nas na przystań. Nasz statek nazywał się M/S Nile Sapphire i ku naszemu zaskoczeniu okazał się być luksusową jednostką, stylowo wyposażoną i dobrze utrzymaną. A jedzenie podczas rejsu było doskonałe, bardzo urozmaicone z dużym wyborem potraw wegetariańskich.
Pierwszy dzień rejsu – wygoda, spokój i relaks
Z Luksoru wypłynęliśmy wczesnym przedpołudniem. Był to bardzo przyjemny, leniwy i spokojny dzień spędzony na obserwacji przesuwających krajobrazów: pól uprawnych wzdłuż brzegów Nilu, pasących się zwierząt i przelatujących ptaków, mniejszych i większych wiosek czy miasteczek oraz ich mieszkańców zajętych codziennymi aktywnościami.
To wszystko można było oglądać z pokładu, ale również przez okno w kajucie: otwierane i zapewniające dobrą widoczność. W bardziej interesujących miejscach statek nieco zwalniał i przybliżał się do brzegu.
Drugi dzień rejsu – z Edfu do Kom Ombo
Na noc przybiliśmy do Edfu. Tutejsza świątynia jest daleko od przystani i w ramach czasu wyznaczonego na postój nie ma możliwości, żeby zdążyć tam pieszo.
Od wczesnego ranka przy statku czekały już tłumy dorożkarzy, co było dla nas bardzo frustrujące, bo konie w Egipcie są upiornie wychudzone, źle traktowane, często poranione i na pewno nie chcieli byśmy korzystać z takiego środka lokomocji. Z tego powodu darowaliśmy sobie kilka dni wcześniej zwiedzanie piramid w Gizie i zadowoliliśmy się ich widokiem z dachu naszego hostelu zlokalizowanego tuż przy Wielkim Sfinksie. Na szczęście okazało się, że jest kilka tuktuków. Świątynię zwiedzaliśmy jako jedni z pierwszych, spokojnie i bez tłoku.
Podobnie jak inne miejsca kultu zbudowane wzdłuż Nilu między Luksorem a Asuanem świątynia Horusa w Edfu jest dość nowa. Pochodzi z czasów rządów Ptolemeuszy i została oddana do użytku w 142 r. p.n.e. Jest bardzo dobrze zachowana a wielkością ustępuje tylko kompleksowi w Karnaku. Ponoć dla archeologów jeszcze bardziej interesujące są ruiny miasta znajdujące się tuż obok świątyni,. Odkryto tam wiele artefaktów z czasów Starego Państwa a nawet Okresu Predynastycznego.
Po zwiedzeniu Edfu ruszyliśmy w dalszą drogę.
Najbardziej fascynujące w egipskich krajobrazach są dla mnie miejsca, w których żyzne i zielone pola bezpośrednio stykają się z kompletnie jałową, piaszczystą pustynią. Dzieje się to tak nagle, bez żadnego obszaru przejściowego. Podczas rejsu po Nilu można obserwować wiele takich miejsc.
Najciekawszym momentem popołudnia było przepłynięcie w pobliżu Gebel el-Silsila – stanowiska archeologicznego położonego 65 km na północ od Asuanu. Kompleks obejmuje kilka wykutych w skałach przybrzeżnego klifu grobowców, kaplic i świątyni z czasów Nowego Państwa. Znajdują się tam również groby wezyrów i wysokich rangą urzędników oraz stele z wizerunkami faraonów. Obecnie zagraniczni turyści mają zakaz zwiedzania tej części Doliny Nilu, więc rejs jest jedyną możliwością obejrzenia tych efektownych ruin.
Niestety wieczorem dobiliśmy do przystani w pobliżu pozostałości świątyni Sobka w Kom Ombo. Piszę niestety – bo był to najgorszy etap rejsu. Dlaczego? Otóż przystań przy świątyni w Kom Ombo jest bardzo krótka. Dziesiątki statków z turystami cumują tu jednocześnie. Ustawiają się jeden przy drugim w ten sposób, że żeby wyjść na ląd trzeba często przechodzić przez kilka pokładów. Najgorsze, że żaden z nich nie wyłącza silnika.
Już z daleka widać czarny smog unoszący się nad wybrzeżem. Zwiedzanie świątyni odbywa się w gęstym tłumie i ciężko cokolwiek spokojnie obejrzeć.
Świątynia w Edfu była miejscem kultu dwóch bogów Horusa – sokoła – patrona monarchii egipskiej i Sobka – krokodyla – patrona wód. Niegdyś na piaszczystej plaży poniżej wzgórza świątynnego wylegiwały się wspaniałe gady czczone przez starożytnych Egipcjan. Po śmierci były mumifikowane. Można je zobaczyć w Muzeum Krokodyli znajdującym się w budynku dawnej kaplicy Hathor. Na terenie świątyni znajduje się również doskonale zachowany nilometr (szyb wybudowany z celu pomiaru stanu rzeki).
Po kilku godzinach spędzonych wśród spalin wreszcie udało się odpłynąć. Nocne przekraczanie ogromnej śluzy było ciekawym doświadczeniem. Dotarliśmy do Asuanu.
Dzień trzeci – Assuan
Trzeciego dnia, po śniadaniu z ulgą wyokrętowaliśmy się z jednostki. Od smrodu spalin z poprzedniego dnia głowy bolały nas prawie do wieczora. Podczas krótkiego pobytu w tym mieście obejrzeliśmy świątynię Izydy położoną na malowniczej wysepce File.
Nie jest to jest to jej oryginalna lokalizacja. Została przeniesiona z „prawdziwej” wyspy File w związku z budową tamy. Wygląda bardzo efektownie, podobnie jak i całe jej otoczenie.
W Asuanie odwiedziliśmy też bardzo ciekawe Muzeum Nubijskie. Gdybyśmy mogli zostać tam dłużej bardzo chętnie obejrzałabym grobowce możnych i ruiny klasztoru świętego Symeona po zachodniej stronie Nilu.
Rejs po Nilu z Luksoru do Asuanu – praktycznie:
- tak, ciągle mam tą ulotkę i jeżeli ktoś chce to proszę napisać do mnie na priv – prześlę namiary (jeżeli są aktualne: nasz rejs odbył się pod koniec lutego 2022)
- rejs był ofertą typu last minute, miejsca były dostępne na każdy dzień. Obawiam się, że rezerwując z dużym wyprzedzeniem nie ma możliwość uzyskania tak korzystnej ceny. W internecie ten sam rejs kosztuje 210 USD, czyli ponad 2 x drożej.
- w całym Luksorze widzieliśmy tylko jedną agencję sprzedającą rejsy. Na wschodnim brzegu, niedaleko przystani promowej (wtedy już mieliśmy zarezerwowany nasz rejs). W zachodniej nie widzieliśmy ani jednej.
- w kajutach na statku była klimatyzacja, dodatkowo można było otwierać okna, które również zapewniały dobry widok,
- były duże pokłady widokowe z wygodnymi fotelami i basen,
- jak już wspomniałam, było bardzo dobre jedzenie (posiłki: śniadanie, lunch i kolacja, dodatkowo po południu kawa i ciasta). Pierwszy posiłek to lunch zaraz po rozpoczęciu rejsu, ostatni śniadanie przed wyokrętowaniem.
- nie było obowiązującego dress code’u i każdy mógł się ubierać jak chciał (w ramach elementarnych zasad kultury)
- nie było żenujących animacji (coś się tam niby wieczorami działo, ale w zasadzie było to niezauważalne dla osób nie zainteresowanych udziałem).
Uwaga! Z Asuanu bardzo trudno pojechać w inne miejsce niż Luksor. Jeżeli chcecie korzystać wyłącznie z komunikacji publicznej to pozostaje tylko pociąg do Luksoru. Nam zależało mna tym, żeby dostać się w okolice Marsa Alam, więc skorzystaliśmy z prywatnego transferu, Był to nasz największy wydatek podczas całej podróży do Egiptu i wyniósł 195 dolarów. W cenie były pozwolenia na przejazd, które załatwiał przewoźnik na podstawie skanów paszportów. Zdecydowaliśmy się na ofertę tego samego pośrednika, który załatwiał nasz rejs. Pisałam również do Steven’s Taxis z Hurghady, proponowana przez nich cena była zbliżona.