Na pierwszy rzut oka nie wygląda to tak źle. Może się nawet podobać. Taki las palmowy. Ale mija godzina, dwie, trzy, cztery, pięć… a za oknami bez przerwy to samo: nienaturalna, geometryczna regularność niekończących się rzędów drzew, nużąca i męcząca wzrok. Pod palmami nie rośnie nic, poza rzadką trawą i paprociami. Nie widać i nie słychać ptaków. Przy jednej z plantacji widzę ostrzegawcze tablice z wizerunkiem strażnika strzelającego z karabinu. Hm, urocze.
Tak wygląda droga z Tawau to Sandakan w prowincji Sabah na malezyjskim Borneo. Lasy deszczowe wypalono i zastąpiono ciągnącymi się po horyzont plantacjami olejowca gwinejskiego (potocznie nazywanego palmą olejową). Zwolennicy (czyt. osoby czerpiące zyski z tych upraw) powołują się na argumenty, że to najtańsza i najwydajniejsza z roślin oleistych, że plantacje dają zatrudnienie dużej liczbie mieszkańców, że podnoszą dobrobyt ludności i stanowią ważny składnik ich pożywienia. Niestety prawda jest taka, że olej palmowy spożywany w dużych ilościach jest szkodliwy: zwiększa ryzyko choroby wieńcowej i zawałów serca. A jego konsumpcja jest gigantyczna, z racji faktu, że stanowi składnik ponad 50 procent przetworzonych produktów spożywczych dostępnych na całym świecie a także większości popularnych kosmetyków.
To tyle, jeżeli chodzi o szkodliwość dla ludzi. Ale sytuacja zwierząt żyjących w lasach deszczowych Borneo i Sumatry w związku z powiększającymi się obszarami plantacji olejowca jest o wiele bardziej dramatyczna.
Ze względu na utratę środowiska życia może dojść do wymarcia endemicznych gatunków takich jak tygrys sumatrzański, pantera mglista, nosorożec sumatrzański i słoń z Borneo. Najbardziej niesławnymi ofiarami produkcji oleju palmowego są jednak orangutany. W okresie 1950-2010 ich liczebność na Borneo zmniejszyła się o ponad 60%, a w latach 2010-2025 przewiduje się jej dalszy spadek o co najmniej 20%. Obecnie na wolności żyje jedynie 50 000 orangutanów na Borneo i 7 000 na Sumatrze. Zagraża im nie tylko degradacja siedlisk. Poważnym problemem jest też uprowadzanie młodych na sprzedaż (co niemal zawsze wiąże się z zabijaniem matek) a także prześladowania ze strony właścicieli plantacji, uważających człekokształtne za szkodniki.
„Człowiek lasu”
Patrząc na zniszczony krajobraz zachodniego Sabah kompletnie straciłam nadzieję na spotkanie tam nie tylko dziko żyjącego orangutana, ale również innych zwierząt a nawet naturalnej roślinności. Zatem żeby obejrzeć przynajmniej kilka oswojonych sztuk pojechaliśmy do Sepilok, gdzie na niewielkim skrawku zachowanego lasu znajduje się Centrum Rehabilitacji Orangutanów. Można obserwować je głównie w porach karmienia (2 razy dziennie: o 10.00 i 15.00). Najmłodsze orangutaniątka przebywają w „żłobku”, gdzie ogląda się je przez szybę. Dorosłe poruszają się swobodnie po terenie ośrodka korzystając z pożywienia wykładanego na platformach.
Kilka faktów o orangutanach
Orangutany dzielą z ludźmi 97 proc. kodu DNA. Przetrzymywane w niewoli łatwo uczą się wielu typowo ludzkich czynności np. rysowania. Żyjąc dziko potrafią posługiwać się narzędziami (patyk stosują do wybierania miodu i owadów z niedostępnych miejsc, a liści używają jako ochrony przy chwytaniu kolczastych owoców i gałęzi).
Najchętniej żywią się owocami. W okresach ich małej dostępności jedzą liście, pędy i łyko drzew, nasiona, pąki, kwiaty oraz liany. Nie rzadko wzbogacają dietę owadami, ptasimi jajami i małymi kręgowcami.
Samica w ciągu swojego życia rodzi tylko 2-3 młode, którymi opiekuje się 5-7 lat.
Wśród orangutanów występują dwa rodzaje samców: samce dominujące, osiągające wagę nawet 100 kg i posiadające charakterystyczne talerze policzkowe oraz samce niższej rangi, sporo mniejsze i ich pozbawione.
Rezerwat rzeki Kinabatangan – oaza wśród plantacji
I już myślałam, że moja konfrontacja z „dzikim” Borneo skończy się na oglądaniu oswojonych orangutanów jedzących marchewkę. Z powodu braku czasu wizyty w rezerwatach na indonezyjskiej części wyspy (Kalimantanie) przeszły mi koło nosa. Zbliżał się termin mojego wylotu z Kota Kinabalu do Singapuru i powrotu do Polski.
Na szczęście udało się wygospodarować niecałe dwa dni na Kinabatangan Wildlife Sanctuary.
Kinabatangan jest jedną z dłuższych rzeką malezyjskiego Borneo. W rejonach jej dolnego biegu zachowały się fragmenty pierwotnych lasów i bagna namorzynowe, które zapewniają schronienie populacji krokodyli słonowodnych. Na terenie utworzonego w 2005 r. rezerwatu żyją również orangutany, dla których zawieszono system lin umożliwiających pokonanie zniszczonych fragmentów dżungli. Zaobserwować tam można także stado słoni karłowatych, występujących jedynie na Borneo i mnóstwo gatunków ptaków. Słynnym aktywistą działającym na rzecz Kinabatangan Wildlife Sanctuary jest David Attenborough, dzięki którego interwencji udało się nakłonić władze stanu Sabah do rezygnacji z budowy mostu nad Kinabatangan w sąsiedztwie rezerwatu.
W porównaniu do gigantycznych powierzchni otaczających plantacji teren podlegający ochronie jest dramatycznie mały. Także ku ironii, prawdopodobieństwo zaobserwowania zagrożonych gatunków skupionych na niewielkiej przestrzeni jest tu dość duże. W czasie naszego krótkiego pobytu odbyliśmy 3 rejsy po rzece: popołudniowy, poranny i nocny. Podczas nich udało nam się zobaczyć: orangutany (matkę z małym), dwa gatunki makaków, niezliczoną ilość nosaczy, warana, krokodyle, cywetę (luwaka), dzioborożce, zimorodki, piękną wielką sowę i kilka innych gatunków ptaków.
Oprócz obserwacji niezwykłym przeżyciem było także słuchanie dźwięków dżungli: chórów cykad i innych owadów, śpiewów ptaków, nawoływań małp. Niesamowite i magiczne, zwłaszcza podczas nocnego rejsu, kiedy to przewodnik wyłączył silnik w łodzi i w ciszy wypatrywaliśmy zwierząt na brzegu, wdychając zapachy lasu i rzeki.
Popołudniowy rejs po rzece
Poranny rejs po rzece
Postscriptum
W drodze z Sandakan do Kota Kinabalu okazało się, że malezyjskie Borneo to nie tylko uprawy olejowca. I muszę przyznać, że była to jedna z najpiękniejszych tras, którymi kiedykolwiek jechałam. Monotonię plantacji zastąpiły spektakularne widoki na pasmo wysokich gór o zboczach porośniętych naturalną, tropikalną roślinnością. Borneo jest piękne (jeszcze) …
Rezerwat rzeki Kinabatangan praktycznie:
- Wszystkie ośrodki oferujące noclegi z zwiedzanie rezerwatu znajdują się w Sukau (uroczej maleńkiej osadzie ze szkołą, meczetem i malowniczym cmentarzem).
- Z powodu krótkiego czasu do dyspozycji wykupiliśmy wycieczkę w biurze agencji Sukau Greenview Travel & Tours w Sandakan. Nasz program obejmował transfer z (i do) Sandakan, jeden nocleg w prostych, ale czystych bungalowach, dwa nie najgorsze posiłki i trzy rejsy po rzece (popołudniowy, nocny i poranny). Cena: około 200 MYR od osoby.