Najważniejszym celem podróży do Laosu była dla mnie jego historyczna stolica: Luang Prabang. Miasto znajduje się na północy kraju, na prawym, wysokim brzegu Mekongu, w pobliżu ujścia rzeki Nam Khan. Mekong ma w tym miejscu taki wygląd, jaki znałam ze swojej pierwszej wizyty w Tajlandii, tzn. szerokie koryto i żółtobrązowy, mętny kolor.
Ale wpadająca do niego Nam Khan ma piękny, szmaragdowy odcień. I trzeba przyznać, że przecinające ją bambusowe mostki o tradycyjnej konstrukcji, choć płatne i oblężone przez instagramerki, prezentują się bardzo malowniczo.
Świątynie Luang Prabang
Po mieście, którego nazwa po laotańsku oznacza Królewskie Miasto Delikatnego Obrazu Buddy spodziewać się można wielu świątyń i tak jest w istocie. Niegdyś było ich ponad 60, teraz jest prawie 40.
Niektóre funkcjonują jako muzea z płatnym wstępem. Większość jednak pełni swoją podstawową rolę dodatkowo mieszcząc na swoim terenie budynki będące schronieniem dla mnichów. Nie wszystkie są otwarte przez cały dzień. Najlepszą porą do ich zwiedzania jest wieczór (około 18ej), podczas wieczornych sesji śpiewów i medytacji. Każdy jest mile widziany pod warunkiem zachowania ciszy i szacunku należnego takiemu miejscu. W jednej ze świątyń są nawet porozkładane wydruki sutr z angielską transkrypcją, zachęcające obcokrajowców do wspólnej praktyki.
Krótki opis kilku świątyń
Wat Xieng Thong to świątynia zbudowana przez króla Setthathiratha w 1559 roku. W skład kompleksu oprócz kilku mniejszych kaplic wchodzi jeszcze biblioteka i pawilon mieszczący królewski rydwan żałobny z rzeźbami Nagów: wielkich złotych węży wodnych.
Charakterystycznymi elementami dekoracyjnymi są elewacje ozdobione współczesnymi mozaikami z lat 60-tych.
Wat Mai Suwannaphumaham została zbudowana w 1796 roku. Jej cechą charakterystyczną jest piękny, czteropoziomowy dach. Świątynia od wieków jest rezydencją Pra Sangkharat, najwyższego laotańskiego duchownego. Do 1947 w Wat Mai Suwannaphumaham przechowywany był najważniejszy dla Laotańskich buddystów posąg: Phra Bang, obecnie przeniesiony do współczesnej świątyni w kompleksie pałacu królewskiego.
Haw Pha Bang – współczesna świątynia wybudowana specjalnie dla posągu Phra Bang.
Phra Bang to wizerunek stojącego Buddy o wysokości 83 cm wykonany ze stopu brązu, złota i srebra. Zgodnie z lokalną tradycją, został odlany na Cejlonie między I a IX wiekiem (analiza jego cech wskazuje jednak na znacznie późniejsze pochodzenie khmerskie). Podczas obchodów Laotańskiego Nowego Roku figura Phra Bang jest zabierana w procesji do starej świątyni Wat Mai i poddawana tam rytualnej kąpieli.
We wnętrzu Haw Pra Bang obowiązuje zakaz fotografowania.
Ceremonia ofiarowania jałmużny
Tradycyjną ceremonią, które od stuleci odprawiana jest na ulicach Luang Prabang jest Sai Bat, czyli ofiarowanie jałmużny mnichom przebywającym w klasztorach na terenie miasta. Specjalnie wstaliśmy o czwartej nad ranem, żeby obejrzeć ten spektakl, ale skala wydarzenia nie odpowiadała temu, czego się spodziewałam. Grupki mnichów były bardzo nieliczne w porównaniu z czyhającymi na nich tłumami turystów głównie z Państwa Środka. Nie rozczarowało mnie to jakoś specjalnie. Na ulicach Laosu, Kambodży i Tajlandii mnisi zbierający jałmużnę są powszednim widokiem i nikt się z tego powodu specjalnie nie ekscytuje.
Inne atrakcje w Luang Prabang
Architektoniczne atuty Luang Prabang to nie tylko świątynie. Całe miasto zostało uznane zabytek UNESCO ze względu na wyjątkowe połączenie tradycyjnej architektury Laosu oraz XIX- i XX-wiecznych europejskich budynków w stylu kolonialnym.
Polecam zamieszkać w hotelu umiejscowionym w zabytkowym francuskim domu. Te budynki mają świetną energię i doskonale przystosowane są do tropikalnego klimatu. My akurat nocowaliśmy w Villa Pumalin, ale wokół jest mnóstwo porównywalnych obiektów.
Można zwiedzić pałac wybudowany przez Francuzów dla króla Laosu w 1904 roku. Jak dla mnie nie specjalnie ciekawy. Wśród eksponatów w jego wnętrzu do obejrzenia są między innymi żenujące prezenty od polskiego rządu.
Warto przespacerować się na wznoszącą się w centralnym punkcie miasta górę Phou Si ze złotą stupą na szczycie i buddyjskimi posągami wśród skałek na zboczu.
W Luang Prabang codziennie od bardzo wczesnych godzin porannych odbywa się duży dzienny targ (oferuje głównie produkty spożywcze). Wieczorem natomiast otwierają się targi nocne: jeden z pamiątkami i produktami rękodzieła, drugi z jedzeniem.
Wycieczki w okolicy Luang Prabang
Wśród przebywających w Luang Prabang najbardziej popularne są dwie destynacje dostępne w ramach jednodniowych wypadów z miasta: jaskinie Pak Ou i wodospady Kuang Si.
Jest wiele sposobów odbycia tych wycieczek, zarówno w ramach zorganizowanych imprez jak i samodzielnie.
Jaskinie Pak Ou
Do jaskiń Pak Ou, znajdujących się nad brzegiem Mekongu w odległości ok 25 kilometrów od Luang Prabang popłynęliśmy łodzią, których mnóstwo czeka przy nadbrzeżu. Ich właściciele sami zaczepiają turystów i proponują rejsy. Warto nie brać pierwszej oferty tylko zapytać kilku przewoźników o ich cenę. My za prywatny rejs dla 2 osób zapłaciliśmy w sumie 20 USD.
Cała wycieczka trwała około 3 godzin i była bardzo przyjemnym, relaksującym doświadczeniem. W jedną stronę płynęliśmy wolniej i bliżej brzegu, co umożliwiało obserwowanie życia toczącego się w pobliżu rzeki.
W pobliżu okolicy jaskiń krajobraz zmienił się i pojawiły się efektowne góry o prostopadłych zboczach.
Jaskinie Pak Ou są miejscem kultu od tysięcy lat. Na początku czczono w nich duchy rzeki, które miały je zamieszkiwać. Potem zaczęli się w nich modlić buddyści, którzy umieścili w grotach tysiące posążków przedstawiających swojego nauczyciela w różnorodnych pozach i z różnymi mudrami (symbolicznymi ułożeniami rąk).
Najbardziej charakterystycznym dla Laosu przedstawieniem Buddy jest wyprostowana, stojąca postać. Często jej dłonie ułożone są w abhaya mudrę (uniesiona jedna lub dwie dłonie) – gest symbolizujący powstrzymanie lęku.
Jaskinie Pak Ou są dla mnie niezwykłym miejscem: pięknym i jak na moją intuicję – oddającym prawdziwego ducha tego kraju nad Mekongiem. Jeśli mogę coś doradzić to proszę, nie popsujcie sobie tej wizyty i odwiedźcie groty po południu, kiedy przetoczą się przez nie tłumy porannych wycieczek. Byliśmy w jaskiniach około 14-ej i oprócz kilku laotańskich pielgrzymów nie było tam żadnych innych zwiedzających.
Jaskinie Pak Ou praktycznie:
- do jaskiń można dotrzeć nie tylko rzeką (choć taka droga jest zdecydowanie najciekawsza i najprzyjemniejsza),
- przy głównej ulicy zabytkowej części miasta czeka mnóstwo wieloosobowych tuktuków, które jeżdżą zarówno do jaskiń jak i wodospadów Kuang Si,
- zorganizowane wycieczki oferują wszystkie lokalne agencje,
- wstęp do jaskiń jest płatny ok 2 USD/os.
Wodospady Kuang Si
Hm, cóż tu więcej pisać… Te wodospady są po prostu niebywale piękne. W rzeczywistości wyglądają jeszcze lepiej niż na jakichkolwiek zdjęciach czy filmach. Po prostu trzeba je zobaczyć.
To prawda, jest tam dużo ludzi (chociaż około 13-ej trafiliśmy na lukę, w której było nieco luźniej, a sam teren jest rozległy). Tak, niektórzy się tam kąpią i mimo porozwieszanych tablic informujących o strefie ciszy słychać pluski, wrzaski i piski. Tak, niektórzy walczą o najlepsze miejscówki do wykonania zdjęcia, a czasem uwieszając się na gałęziach w różnych dziwnych pozach ryzykują zdrowie a nawet życie. Nie jest łatwo znaleźć miejsce, w którym można spokojnie pooddychać i obserwować wspaniałą przyrodę. A mimo tego wszystkiego wodospady Kuang Si wciąż robią niezwykłe wrażenie.
Wodospady Kuang Si praktycznie:
- do wodospadów dotarliśmy busem, który odjeżdża spod agencji iPlanet Travel o 11.30. (dobra godzina, która zapewnia względny komfort zwiedzania),
- przejazd w dwie strony dla jednej osoby to koszt 80 000 kipów, dodatkowo do wykupienia na miejscu jest bilet za 25 000 kipów/os.,
- polecam wejście na górę ponad wodospadami, są tam ładne widoki, a spokojny, zacieniony i nie tak bardzo oblężony szlak prowadzi przez ładną, gęstą dżunglę.